Więcej problemów niż korzyści
Sześć miesięcy wolnego, by przetestować pomysł na biznes, a w razie niepowodzenia wrócić spokojnie do dotychczasowego pracodawcy – o tym rządowym pomyśle jest głośno od początku roku. I budzi on skrajne emocje. Zwłaszcza, że dla firmy zatrudniającej startupowca byłoby to równoznaczne ze zgodą na to, by pod jej skrzydłami rosła konkurencja
Minister rozwoju Jadwiga Emilewicz przedstawiła pomysł, który miałby przyczynić się do zwiększenia liczby start-upów w Polsce. Chodzi o półroczny urlop przeznaczony dla np. informatyków, programistów i inżynierów, który mieliby oni wykorzystywać na rozwój własnego, innowacyjnego biznesu. W wywiadzie dla Money.pl minister Emilewicz broniła pomysłu, mówiąc, że ten „urlop od korporacji” zwiększy konkurencyjność na rynku. A także, że rozwiązanie będzie stanowić element nauki „kultury upadku”, czyli – ni mniej, ni więcej – uczenia się na błędach.
Ministerstwo Rozwoju nie ukrywa, że inicjatywa jest jeszcze w powijakach. To znaczy jest pomysł i kierunek, w którym resort chce podążać, ale nie ma jeszcze szczegółów. Wstępne założenie jest takie, by urlop od korporacji możliwie najbardziej przypominał urlop macierzyński. Oznaczałoby to, że urlopowanemu pracownikowi nadal przysługiwałoby „wynagrodzenie”, które powinno być wypłacane z państwowej sakiewki – przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych. Sęk w tym, że tak jak rodzicielstwo jest ryzykiem ubezpieczeniowym i uznaje się, że składki ubezpieczeniowe je pokrywają (a zatem następnie ZUS jest zobligowany płacić świadczenia), tak chęć założenia własnego biznesu bez wątpienia ryzykiem ubezpieczeniowym nie jest.
– Zakładam jednak, że urlop od korporacji byłby urlopem bezpłatnym, w przeciwieństwie do urlopu macierzyńskiego – twierdzi mec. Agnieszka Fedor, adwokat, partner w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. I dodaje, że zarobki w np. w branży IT są wysokie i jeśli pracownicy mieliby jednak otrzymywać w tym czasie zasiłek podobny do macierzyńskiego, byłoby to dla ZUS spore obciążenie. Z punktu widzenia pracowników taki urlop od korporacji mógłby stanowić atrakcyjne wakacje finansowane przez podatników.
Inną frapującą kwestią jest także ochrona przed wypowiedzeniem umowy o pracę. Wydaje się, że istota proponowanego rozwiązania tkwi w tym, aby nie można było przechodzącemu na swoje pracownikowi wypowiedzieć umowy i by biurko po pół roku czekało na niego z powrotem.
– Pytanie w tym przypadku brzmi, dlaczego ustawodawca pozwala przedsiębiorcy dowolnie restrukturyzować swoją firmę, poza szczególnymi przypadkami, a nie mógłby zwolnić kogoś, kto jest już niepotrzebny? Nie rozumiem, dlaczego początkujący startupowiec miałby mieć większą ochronę prawną niż ojciec czwórki dzieci – stwierdza Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. O tym, że taka przerwa na rozkręcenie innowacyjnego biznesu może mieć niebagatelne znaczenie – m.in. także dla stażu pracy, urlopu wypoczynkowego, odpraw, okresu wypowiedzenia umowy czy dopuszczalności zwolnienia – pisaliśmy już w tym tygodniu.
(…)
Cały artykuł dostępny na stornie DGP