Choć sporo się zmieniło, zakładanie firm to u nas ciągle droga długa i kręta. Głównie dlatego, że w urzędach papier wygrywa z internetem
Zostać przedsiębiorcą — to nie jest w Polsce łatwe zadanie. Według badania Banku Światowego Doing Business, założenie w naszym kraju firmy trwa średnio 30 dni i kosztuje 5,8 tys. zł (1807 USD). Daje nam to 116. miejsce na świecie. Przegrywamy m.in. z Papuą Nową Gwineą, Tadżykistanem i Nepalem. Przyszły przedsiębiorca, aby założyć w Polsce spółkę z o.o., musi przebrnąć przez cztery odrębne procedury biurokratyczne: spisać umowę u notariusza, złożyć depozyt kapitału zakładowego w banku, zarejestrować spółkę w KRS i załatwić w urzędzie skarbowym status płatnika VAT. Dopiero po miesiącu siedzenia na kanapie przeplatanego wizytami w urzędach może zacząć zarabiać. Długo i drogo Co prawda, jeśli ktoś chce prowadzić własną firmę, taka urzędnicza ścieżka zdrowia nie powinna go przerażać, bo później czeka go jeszcze wiele innych trudnych wyzwań. Możliwości ułatwienia obywatelom wchodzenia do biznesu są jednak ogromne.
— Nie należy przeceniać znaczenia prostych procedur zakładania firmy. Ten pierwszy krok nie decyduje o sukcesie lub porażce przedsiębiorcy. Nie można tego jednak również zupełnie bagatelizować. Miesiąc to zdecydowanie za długo na zakładanie spółki z o.o. Przedsiębiorców zdąży przez ten czas stracić kluczowe zamówienie, bo potencjalny klient się zniecierpliwi i podpisze umowę z firmą, która jest już zarejestrowana — mówi prof. Stanisław Sołtysiński, partner w kancelarii Sołtysiński, Kawecki i Szlęzak, przewodniczący komisji kodyfikacyjnej dla reformy spółek z o.o. przy Ministerstwie Sprawiedliwości.
Warto mieć świadomość, że w ostatnich latach rząd przeprowadził prawdziwą rewolucję w procedurze rejestracji najmniejszych, jednoosobowych działalności gospodarczych. Tutaj trudno już o bardziej przyjazne formalności — biznes można założyć, nie wychodząc z domu i właściwie z miejsca zacząć działać. Problem w tym, że Bank Światowy w swoim rankingu konkurencyjności gospodarek zupełnie nie bierze tych zmian pod uwagę. Skupia się jedynie na rejestracji spółek z o.o., a tu jest jeszcze sporo do zrobienia.
Polski system zakładania spółek z o.o. ma dwa główne mankamenty. Pierwszy to czas potrzebny różnym organom administracji publicznej na wymienienie się informacjami. Z całej trwającej 30 dni procedury na ten etap przypada aż 27 dni. Dlaczego tak długo? Bo KRS rozsyła dokumenty do GUS, ZUS, urzędu skarbowego itd. pocztą tradycyjną. O tym, że da się to robić znacznie szybciej, niech świadczy choćby fakt, że na Litwie cały proces zakładania spółki z o.o. trwa sześć dni.
Drugim problemem jest koszt rejestracji firmy, przede wszystkim związany ze złożeniem w banku kapitału zakładowego. Co prawda, w ramach reformy z 2009 r. koszt ten spadł z 50 tys. do 5 tys. zł, ale nadal na tle innych państw jest to dużo. W większości krajów zniesiono limity dotyczące kapitału zakładowego.
Wykorzystajmy, co mamy Odpowiedzią na pierwszy problem, czyli długotrwałe procedury, miał być wprowadzony niedawno formularz elektronicznej rejestracji spółek S24. Miał umożliwić przedsiębiorcom zakładanie firm przez internet. Niestety przedsiębiorcy (z powodu niewiedzy, ale też niskiej funkcjonalności formularza) z tej formy rejestracji nie korzystają. Jedynie ponad 1 proc. spółek z o.o. jest rejestrowanych za pomocą S24, reszta zakładana jest tradycyjną, pocztową drogą. To dlatego Bank Światowy w swoim badaniu bierze pod uwagę jedynie tę drugą, papierową opcję.
— Jeśli Polska chce znacząco usprawnić procedurę zakładania spółek z o.o. i awansować w rankingu Doing Business, rząd powinien znacząco spopularyzować formularz S24 jako formę zakładania firm — mówi Jarosław Bełdowski, partner w kancelarii Sójka & Maciak, ekonomista Szkoły Głównej Handlowej.
Ekspert podpowiada jak.
— Po pierwsze, należy poprawiać formularz S24 i unowocześniać system informatyczny, na którym jest oparty. Być może warto także rozszerzyć go na inne rodzaje spółek, np. jawne czy komandytowe. Po drugie, można zlikwidować tradycyjne, papierowe rejestracje i dać elektronicznemu formularzowi monopol. Wtedy Bank Światowy będzie musiał brać pod uwagę jedynie elektroniczną drogę — proponuje Jarosław Bełdowski.
Czas potrzebny na rejestrację firmy skróciłby się dzięki temu o połowę, co prawdopodobnie dałoby naszemu krajowi awans w rankingu o kilkadziesiąt miejsc.
Wystarczy 1 zł
Na drugi problem — wysoki koszt rejestracji spółek z o.o. — lekarstwo jest jeszcze prostsze. Komisja kodyfikacyjna pod przewodnictwem prof. Stanisława Sołtysińskiego przygotowała niedawno projekt ustawy, który daje możliwość rejestracji spółek z o.o. na nowych zasadach, m.in. z kapitałem zakładowym na poziomie 1 zł. Wystarczy tę ustawę wprowadzić w życie.
— Nie ma żadnego uzasadnienia, by wymagać od przedsiębiorców deponowania w banku 5 tys. zł już na etapie rejestracji firmy. To jest zupełnie niepotrzebny, biurokratyczny wymóg, który nie rozwiązuje problemu niewypłacalności firm — przekonuje prof. Sołtysiński.
Jego zdaniem, zniesienie limitu nie oznacza, że w Polsce jak grzyby po deszczu zaczną rosnąć spółki bez kapitału.
— Na taki krok mógłby się zdecydować tylko samobójca, który po tygodniu prowadzenia firmy chce stanąć przed sądem. Spółki będą miały kapitał, tylko nie będzie konieczne wykazywanie go na etapie rejestracji — mówi prof. Sołtysiński.
W ubiegłym tygodniu odbyła się konferencja międzyresortowa poświęcona proponowanej reformie. Jak twierdzi autor ustawy, porozumienie jest bliskie.
— Uwag resortów do ustawy jest sporo, ale w mojej ocenie rzeczywisty, znaczący problem do rozwiązania jest tylko jeden, zgłoszony przez Ministerstwo Finansów. Dotyczy podatku od czynności cywilnoprawnych, którego wysokość jest obecnie ustalana na podstawie wysokości wkładu własnego. Jeśli uda się go rozwiązać, będziemy mieli porozumienie w rządzie — twierdzi prof. Sołtysiński. Warto jednak pamiętać, że rejestracja to tylko pierwszy etap działalności przedsiębiorcy. Równie ważne, o ile nie ważniejsze, są kolejne miesiące po rejestracji. Dlatego Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP) ostatnio stara się wspierać osoby stawiające pierwsze kroki w biznesie.
— Przygotowaliśmy poradnik „Jak zostać i pozostać przedsiębiorcą”. Zbiera on w jednym miejscu podstawowe informacje niezbędne początkującym biznesmenom. Wkrótce zaoferujemy też usługę asysty w prowadzeniu działalności gospodarczej. Przewidujemy, że od października 2014 r. do sierpnia 2015 r. skorzysta z niej ok. 2 tys. małych i średnich firm — mówi Bożena Lublińska-Kasprzak, prezes PARP.
Niektórzy uważają, że wyzwania związane z otwarciem działalności gospodarczej są pożyteczne, bo weryfikują determinację przyszłych przedsiębiorców. Nie podzielam tej opinii, bo rolą państwa jest ułatwianie, a nie komplikowanie życia tym, którzy chcą pójść na swoje — mówi Jarosław Bełdowski, partner w kancelarii Sójka & Maciak, ekonomista SGH.