Resort nie przyznaje się do wad w ewidencji zabytków

Procedura wpisu do gminnej ewidencji zabytków narusza konstytucyjne gwarancje poszanowania i ochrony własności. Pozostaje także w sprzeczności z zasadą lojalności i zaufania obywateli do państwa – uważa rzecznik praw obywatelskich.

W swoim stanowisku do skargi, którą rozpoznawać ma Trybunał Konstytucyjny (sygn. akt SK 3/15), wnosi o uznanie za niezgodne z ustawą zasadniczą obowiązujących od pięciu lat przepisów ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (t.j. Dz. U. z 2014 r. poz. 1446 – dalej u.o.z.).
Problem dotyczy m.in. art. 22 u.o.z. Na jego mocy do gminnej ewidencji zabytków należy wpisywać: * zabytki nieruchome wpisane do rejestru zabytków; * inne zabytki nieruchome znajdujące się w wojewódzkiej ewidencji zabytków; * inne zabytki nieruchome wyznaczone przez wójta (burmistrza, prezydenta miasta) w porozumieniu z wojewódzkim konserwatorem zabytków.

W praktyce największe kontrowersje wzbudza ostatni z tych punktów. Wszystko dlatego, że w 2010 r. zmienił się status gminnego wykazu. Przed nowelizacją (Dz. U. z 2010 r. nr 75, poz. 474) prowadzony był wyłącznie dla celów wewnętrznych i porządkowych danego samorządu: stanowił np. podstawę programu opieki nad zabytkami. Wpis do ewidencji nie oddziaływał jednak na prawa właścicieli obiektów w niej ujętych. Po zmianie – jak podkreślają przedstawiciele doktryny – gminna ewidencja zabytków stała się jedną z prawnych form ochrony tych obiektów. Mimo że wcale nie została jako taka wymieniona w przepisach.

Na mocy noweli obiekty ujęte w gminnej ewidencji podlegają uzgodnieniom konserwatorskim zarówno na etapie postępowania o ustalenie warunków zabudowy, jak i przy wydawaniu pozwolenia na budowę lub rozbiórkę.
Szkopuł w tym, że właściciel obiektu wpisywanego do gminnej ewidencji nie bierze udziału w tej procedurze. W efekcie o tym, że ma zabytkową nieruchomość, dowiaduje się, np. starając się o pozwolenie na jej rozbudowę, gdy się okaże, że musi uzgadniać z konserwatorem planowane przedsięwzięcie.

W ocenie autorów skargi do TK, jak również RPO, tak ukształtowana procedura stanowi poważne uchybienie. „W „postępowaniu” o wpis nieruchomości do gminnej ewidencji zabytków ochrona praw właścicieli jest oczywiście ograniczona: właściciel nie bierze w ogóle udziału w tych czynnościach; nie zostaje więc wysłuchany; nie wie, dlaczego takie czynności w ogóle podjęto; nie są mu znane motywy objęcia nieruchomości ewidencją gminną, tj. czy rzeczywiście stanowi ona „zabytek”; nie wie, czy czynności te są prawidłowe” – zauważa RPO.

Wytyka m.in. brak logiki: bo jeśli celem zmian miało być skuteczniejsze i szybsze zapobieganie zagrożeniom mogącym spowodować uszczerbek dla wartości zabytku, to czemu właściciel o wpisie nie jest informowany nawet po jego dokonaniu? „Wydaje się wręcz, że zasada powinna być odwrotna: to właśnie wzgląd na lepszą ochronę zabytku uzasadniałby jak najszybsze ostrzeżenie właściciela, że dysponuje on szczególnym dobrem kultury i musi zachowywać większą dbałość o przedmiot swojej własności, pozostającej już pod nadzorem władz publicznych, wyposażonych w skuteczne środki przymusu” – zaznacza RPO.

Powyższych uwag nie podziela odpowiedzialny za ustawę resort kultury i dziedzictwa narodowego. W stanowisku do skargi podkreśla, że wpis do ewidencji traktować należy jako czynność materialno-techniczną. „Procedura dotycząca ingerencji państwa we władztwo właściciela zabytku jest procedurą spełniającą wymogi postępowania administracyjnego i w tym zakresie jest procedurą sprawiedliwą. Inne niż decyzja administracyjna czynności organu, w tym czynności materialnotechniczne, stanowią dopuszczalne prawnie i w sposób oczywisty uzasadnione funkcjonalnie przejawy aktywności tychże organów i jako takie mogą wpływać na prawa i obowiązki obywateli” – czytamy w piśmie prof. Małgorzaty Omilanowskiej, minister kultury.

W jej ocenie, jeśli autor skargi z tym się nie zgadza, powinien raczej zakwestionować całe rozwiązanie systemowe dotyczące funkcjonowania w prawie innych niż decyzja administracyjna czynności organu.

Radca prawny Jacek Siński z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak, autor skargi do TK, twierdzi, że resort nie zrozumiał istoty zarzutów.

Nie jest istotne, jaki charakter ma wpis do gminnej ewidencji zabytków. Ważne, że jest on konsekwencją uznania danej nieruchomości za zabytek. Skoro zaś ta jest zabytkiem, to jej status wpływa na prawa i obowiązki właściciela, który powinien mieć prawo do kwestionowania rozstrzygnięcia organu. Tego zaś ustawodawca w procedurze włączania nieruchomości do ewidencji w żaden sposób nie zagwarantował – wskazuje prawnik.
Minister Omilanowska zwraca jednak uwagę, że właściciel nieruchomości wpisanej do ewidencji zabytków ma prawo kwestionować ten wpis. Tym samym jego prawo własności nie jest ograniczone.

Tu pojawia się kolejny problem – nigdzie nie określono zakresu takiej skargi. Część sądów uważa, że wpis powinien być poprzedzony ekspertyzą czy badaniami, że dana nieruchomość jest rzeczywiście zabytkiem – a brak takich dokumentów może posłużyć skutecznemu zakwestionowaniu wpisu. Część natomiast uznaje za zgodne z prawem sytuacje, w których przy włączaniu nieruchomości na gminną listę nie oceniano, czy mają one cechy zabytku, natomiast spełniono przesłanki z art. 22 ust. 5 pkt. 3 u.o.z. (doszło do porozumienia wójta z wojewódzkim konserwatorem zabytków co do dokonania wpisu).

10 770 obiektów znajduje się w gminnej ewidencji zabytków m.st. Warszawy.