Szkoda, że Sąd Najwyższy nie poszedł tropem niemieckiego Trybunału, który zaakceptował obowiązującą od lat praktykę powoływania prokury łącznej mieszanej – piszą prawnicy.
Mija rok od podjęcia przez Sąd Najwyższy uchwały w sprawie tzw. prokury łącznej niewłaściwej. W uchwale Sąd stwierdził, że bez stosownej zmiany statutu „niedopuszczalny jest wpis do rejestru przedsiębiorców w Krajowym Rejestrze Sądowym jednego prokurenta z zastrzeżeniem, że może on działać tylko łącznie z członkiem zarządu”. Zdaniem Sądu taka zmiana statutu, która dopuszczałaby reprezentację łączną mieszaną przez prokurenta wespół z członkiem zarządu, jest możliwa tylko w odniesieniu do prokury łącznej (tj.gdy w spółce powołano więcej niż jednego prokurenta), ale już nie w przypadku prokury samoistnej. Uchwała SN spotkała się głównie z dezaprobatą. My do głosów krytycznych dołożymy kilka argumentów wynikających z pragmatyki biznesu oraz analizy prawno-porównawczej.
Zarządzanie ryzykiem
Uchwała ignoruje jedną z ważniejszych funkcji nowoczesnych przedsiębiorstw – zarządzanie ryzykiem, które jest jednym z ważniejszych zadań organów spółki. Współcześnie ogromną wagę przywiązuje się do jego właściwego zrozumienia i kontroli. W tym celu w spółkach działają specjalne jednostki zajmujące się kontrolą oraz audytem wewnętrznym. Ryzyka powinny być dokładnie analizowane. Wprowadzane są procedury, których celem jest upewnienie się, że organizacja nie ponosi ryzyka niepotrzebnie, a to podejmowane jest dostatecznie zrozumiane i opłacalne.
Z uwagi na ilość pracy spoczywającą na barkach zarządów ustanowienie prokury jest często koniecznym sposobem zwiększania sprawności działania zespołu. Mądre zarządzanie ryzykiem nakazuje, aby każda umowa była podpisywana przez co najmniej dwie osoby (zasada czterech oczu). Nie zawsze mogą to być dwaj członkowie zarządu, którzy też nie mogą znać się na wszystkim ani zajmować się osobiście wieloma sprawami. Dlatego muszą korzystać z pomocników i specjalistów, zachowując jednocześnie kontrolę nad ich poczynaniami. Nie w każdej spółce jest możliwe powoływanie wielu prokurentów, którzy cieszyliby się zaufaniem zarządu. Pamiętajmy też, że odpowiedzialność prokurenta, choć może wynikać np. z umowy o pracę lub kontraktu menedżerskiego, ma jednak inny charakter niż surowa odpowiedzialność korporacyjna, której podlegają członkowie zarządu. Udzielając prokury, której zakres reprezentacji jest bardzo szeroki i nie może zostać ograniczony (rzeczowo), członek zarządu musi zważać na związane z tym ryzyko. Stąd zawieranie umów przez dwie osoby – członka zarządu i prokurenta – jest tak popularne, gdyż roztropnie owo ryzyko kontroluje i równoważy potrzeby dobrej organizacji pracy.
Uchwała SN prowadzi zatem do nielogicznej konkluzji. Zarząd może ustanowić prokurę samoistną, zwiększając wydatnie ryzyko związane z zawieraniem umów, gdyż uprawnienie do reprezentacji uzyskują wtedy osoby podlegające łagodniejszej odpowiedzialności, np. wynikającej tylko z umowy o pracę. Nie może jednak tego ryzyka ograniczyć przez umocowanie prokurenta do zawierania umów wyłącznie z członkiem zarządu. Taki wniosek jest sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem i szkodliwy, bo niepotrzebnie zwiększa ryzyko prowadzonej działalności.
Dobry przykład
Argumenty prawno-porównawcze prowadzą do równie krytycznych wniosków. Polskie prawo spółek od początku było inspirowane przez prawo niemieckie, a niektóre rozwiązania, w tym instytucja prokury, były wręcz jego wiernymi kopiami. Niemieckie przepisy regulujące prokurę i reprezentację spółki są właściwie takie same jak polskie. Musi zatem zastanawiać, dlaczego na rynku niemieckim, na którym zarówno kultura prawna, jak i kultura zarządzania gospodarką są na bardzo wysokim poziomie, prokura łączna niewłaściwa funkcjonuje z powodzeniem już od kilkudziesięciu lat i jest w pełni aprobowana przez orzecznictwo Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (BGH)i naukę prawa, a u nas SN zdecydował się ją odrzucić.
Co istotne, w prawie niemieckim brak jest konkretnych przepisów prawa regulujących taki typ prokury. BGH pozostaje jednak konsekwentnie na stanowisku, że brak wyraźnej regulacji ustawowej nie przemawia przeciwko jej dopuszczalności (np.uchwała BGH z 14.02.1974, II ZB 6/73;uchwała BGH z 06.11.1986, V ZB 8/86). Główne argumenty, których używa BGH, są przy tym odwrotnością tez wyrażonych w uchwale Sądu Najwyższego.
Po pierwsze, o ile SN nie znajduje podstaw do usankcjonowania prokury łącznej mieszanej w drodze analogicznego zastosowania art. 205 § 1 i art. 373 § 1 k.s.h., które dopuszczają organiczną reprezentację mieszaną spółki (tj. przez członka zarządu i prokurenta), w przypadku gdy w spółce jest zarząd wieloosobowy, to BGH dopuszcza taką wykładnię. Uzasadnienie BGH jest przy tym proste i logiczne. Skoro przepisy prawa dopuszczają w przypadku zarządu spółki reprezentację łączną mieszaną, tj. że spółka może co do zasady być reprezentowana przez jednego członka zarządu i prokurenta, to taka zasada reprezentacji mieszanej może być stosowana także w drugą stronę, tj. w przypadku gdy zarząd powołuje prokurenta (zarówno, gdy zarząd składa się z jednego, jak i większej liczby członków). Zarząd może ustanowić taki sposób reprezentacji mieszanej, ponieważ należy to do jego kompetencji jako piastuna spółki i nie ma potrzeby, by był on uprzednio przewidziany w statucie. BGH stwierdza jasno, że przeciwny wniosek byłby nie do pogodzenia z nadrzędną rolą zarządu w stosunku do prokurenta.
Po drugie, SN traktuje ograniczenie reprezentacji prokurenta jako niedopuszczalne ograniczenie jego samodzielności i kompetencji. Prokurent nie może być, zdaniem SN, tylko podporządkowanym pomocnikiem zarządu (choć taka z reguły jest potrzeba praktyki). W ten sposób SN przyznaje szeroką swobodę osobom, które nie podlegają surowemu reżimowi odpowiedzialności wobec spółki. Taka wykładnia prawa budzi poważne zastrzeżenia z punktu widzenia celu regulacji, w tym ochrony interesów spółki. Prowadzi to do absurdalnego wniosku, że kompetencja członka zarządu do reprezentacji spółki może być ograniczona poprzez obowiązek współdziałania z prokurentem, ale prokurenta, w drugą stronę, już nie. Takie rozumienie obowiązujących przepisów jest także sprzeczne z dotychczasową wykładnią ograniczeń zakresu reprezentacji na gruncie przepisów dotyczących piastunów spółek, jak i samej prokury (zakres reprezentacji można zawsze ograniczyć osobowo – przez obowiązek współdziałania z inną osobą, co podlega ujawnieniu w rejestrze, ale nie rzeczowo – poprzez ograniczanie zakresu kompetencji merytorycznych, co ujawnieniu w rejestrze już nie podlega). BGH uważa natomiast, że wymóg wspólnej reprezentacji spółki przez prokurenta wespół z członkiem zarządu jest naturalną konsekwencją jego podległości zarządowi. Jest to tylko personalne ograniczenie kompetencji prokurenta w zakresie reprezentacji spółki, które jest w pełni dopuszczalne. Podlega ono ujawnieniu w rejestrze handlowym, a zatem jest transparentne i nie narusza pewności obrotu.
Po trzecie, BGH podkreśla, że za dopuszczalnością prokury łącznej mieszanej przemawiają praktyczne potrzeby, w tym w szczególności konieczność zapewnienia kontroli poczynań prokurenta przez zarząd, podczas gdy SN podnosi, że „(…) w istocie brak potrzeb dla takiego rozwiązania”.
SN skoncentrował się na argumentach formalnych i wydał uchwałę, która, nawet jeżeli jurydycznie zawiera wiele ważkich argumentów, w kwestii zasadniczej jest błędna. Co gorsza, dokonuje ona wywrotu w dotychczasowej linii orzeczniczej, która aprobowała prokurę łączną mieszaną. Cierpią na tym poczucie stabilności prawa i potrzeby obrotu gospodarczego. Trudno wytłumaczyć środowiskom biznesum, dlaczego instytucja, która w polskim porządku prawnym była z powodzeniem stosowana od lat 30. ubiegłego wieku, nagle utraciła aprobatę SN, choć przepisy prawa są zasadniczo takie same.