Minister skarbu: Uzyskaliśmy realne narzędzie do obrony polskich interesów gospodarczych

Zanim zagraniczny inwestor kupi strategiczną spółkę, będzie musiał prosić ministra skarbu o zgodę. Przepisy dotyczą też sektora prywatnego.

Prace nad ustawą o kontroli inwestycji trwały przez ostatnie pięć miesięcy. Dzięki nowym przepisom minister skarbu będzie mógł podać czarną polewkę inwestorowi zabiegającemu o inwestycje w państwową lub prywatną spółkę, która zajmuje się m.in. produkcją, przesyłem lub magazynowaniem gazu czy ropy, dystrybucją prądu, usługami telekomunikacyjnymi, produkcją nawozów czy substancji chemicznych.

Uzyskaliśmy realne narzędzie do obrony polskich interesów gospodarczych. Minister skarbu państwa będzie mógł wstrzymać transakcję zakupu akcji lub udziałów konkretnej spółki, w sytuacjach, gdy zagrożone jest utrzymanie bezpieczeństwa Polski – powiedział Andrzej Czerwiński, minister skarbu państwa.

Gdyby przepisy obowiązywały już wcześniej, być może rosyjska grupa Acron nie miałaby 20 proc. akcji Grupy Azoty – jednego z największych w Polsce konsumentów gazu i kluczowego producenta nawozów.

Prywatni pod nadzorem
Teraz niemal na pewno ochroną zostaną objęte takie państwowe przedsiębiorstwa, jak PGE, wspomniana Grupa Azoty czy Gaz-System, który jest operatorem gazociągów przesyłowych. Ostateczna lista spółek ma zostać wymieniona w rozporządzeniu. Według nowych przepisów każdy nowy inwestor, który chciałby kupić 20 proc. akcji np. spółki giełdowej objętej ochroną, będzie musiał uzyskać zgodę ministra skarbu państwa.

Instrumenty kontrolne mogą również dotyczyć podmiotów bez udziału skarbu państwa – potwierdza Emil Górecki z biura prasowego resortu.

Zanim minister zablokuje inwestycję, będzie musiał wysłuchać opinii nowo powołanego organu: Komitetu Konsultacyjnego, w którego skład wejdą m.in. szef MSZ, minister obrony czy szefowie wywiadu i kontrwywiadu. Gdy decyzja okaże się odmowna, a mimo to inwestor wejdzie do Polski, będzie mu groziła grzywna do 100 mln zł i kara do pięciu lat za kratkami.

Jakie przesłanki będą mogły stanowić podstawę do sprzeciwu? Ustawa mówi m.in. o strzeżeniu niepodległości i nienaruszalności terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, zapewnieniu wolności praw człowieka i obywatela oraz ochronie środowiska.

Niektóre przesłanki odmowy udzielenia zgody na transakcje wydają się bardzo niejasne i pozwalające na dość dowolną interpretację – ocenia mecenas Krzysztof Pawlisz z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. Jego zdaniem w przypadku tak istotnej systemowej zmiany wątpliwości budzi też bardzo krótkie vacatio legis ustawy zmienione w toku prac parlamentarnych z sześciu miesięcy na 30 dni. Pawlisz zwraca również uwagę na to, że ustawa nie wskazuje na tryb odwoławczy od decyzji o umieszczeniu spółki na liście podmiotów chronionych. Odwołać się można dopiero od decyzji zabraniającej nabycia akcji spółki.

Rząd jest pozytywnie nastawiony do zagranicznych inwestorów, którzy chcą prowadzić u nas dobre dla wszystkich stron interesy – uspokaja minister skarbu Andrzej Czerwiński.

Podobne rozwiązania chroniące najważniejsze spółki obowiązują w innych państwach, np. w USA, Kanadzie, Niemczech Austrii czy we Francji.

Ustawa nauczy inwestorów pokory
Jednak w polskich realiach ustawa stwarza ryzyko, że gdy przedsiębiorca będzie skonfliktowany z rządem, władza dostanie instrument, dzięki któremu będzie miała realny wpływ na podejmowane decyzje biznesowe. Kiedy znajdzie się zagraniczny kupiec na którąś z prywatnych spółek chemicznych, rząd może uznać, że sprzedaż zagraża bezpieczeństwu państwa, i zablokować transakcję. W Polsce działają dwie duże prywatne grupy chemiczne: Ciech, którego pakiet kontrolny został sprzedany rok temu Janowi Kulczykowi, i Synthos, który należy do Michała Sołowowa. Ta pierwsza spółka jest jednym z liderów europejskiego rynku chemicznego, druga, jednym z największych producentów surowców chemicznych w Polsce, a więc z całą pewnością prowadzą one działalność w jednym z 12 wymienionych w ustawie strategicznych sektorów.

W przyszłości na przychylność rządu być może będzie musiał liczyć luksemburski fundusz CVC Capital Partners, który dopiero co kupił spółkę PKP Energetyka – to firma, która jest jednym z największych w Polsce sprzedawców energii elektrycznej, w tym energii przeznaczonej dla przewoźników kolejowych. Jak mówił w ubiegłym tygodniu prezes grupy PKP Jakub Karnowski, gdy fundusz CVC będzie chciał sprzedać PKP Energetyka, będzie już wymagana zgoda ministra skarbu. A PiS sprzeciwiał się sprzedaży PKP Energetyki. Być może „ochroną” zostaną objęte też spółki telekomunikacyjne, takie jak Orange, T-Mobile czy Polkomtel.

Kiedy pytaliśmy posłankę Renatę Zarembę z PO, która pracowała nad ustawą, o ryzyko polityczne, stwierdziła krótko: – Każdy rząd odpowiada za swoją pracę i powinien dbać o porządek publiczny.