Bardzo stare przepisy zadecydowały, że spadkobiercy przedwojennych właścicieli dostaną odszkodowanie za zapasy znacjonalizowanej fabryki.
Dzięki Kodeksowi Napoleona i wyrokowi Sądu Najwyższego z czwartku, 28 maja 2015 r. Skarb Państwa wypłaci ponad 3 mln zł.
Fabryka rosła w wojnę
To część odszkodowania za bezprawną nacjonalizację w 1948 r. Fabryki Wyrobów Włókienniczych i Środków Opatrunkowych w Pabianicach. Domagają się go trzej spadkobiercy byłych właścicieli. Samą nieruchomość odzyskali, a sądy niższych instancji przyznały im. ok. 2 mln zł za pogorszenie się stanu obiektu. Odmówiły zaś odszkodowania za przejęte przez państwo wraz z fabryką towary i zapasy – głównie środki opatrunkowe. A że było to tuż po wojnie, która była dla tej fabryki czasem prosperity, chodziło o duże zapasy i duże kwoty. I tych kwot domagali się przed Sądem Najwyższym. Rzecz w tym, że były to zapasy pozostawione przez Niemców, którzy fabrykę zajęli natychmiast po wkroczeniu do Polski we wrześniu 1939 r. i produkcje na potrzeby niemieckiego wojska rozwinęli.
Nowe i stare prawo
Zdaniem sądów Okręgowego i Apelacyjnego w Warszawie spadkobiercy nie wykazali, że zapasy nie powstały w związku z działaniami wojennym, a nacjonalizacja była ich stratą.
Powodowie wskazywali, że opatrunki były pożytkami z nieruchomości fabrycznej, po drugie jej częścią, zarówno w rozumieniu przedwojennego kodeksu handlowego, jak i obecnej definicji przedsiębiorstwa, tj. art. 551 kodeksu cywilnego. Mówi on, że przedsiębiorstwo jako zorganizowany zespół składników niematerialnych i materialnych przeznaczonych do prowadzenia działalności gospodarczej obejmuje w szczególności nieruchomości lub ruchomości, w tym urządzenia, materiały i wyroby.
Marcin Gocłowski, starszy radca Prokuratorii Generalnej reprezentujący pozwane Ministerstwo Gospodarki, przekonywał SN, że pożytki dają tylko rzeczy, np. działka gruntu. Opatrunki zatem nie były elementem fabryki, nie dzieliły jej losu, czyli odszkodowanie za fabrykę nie pociąga odszkodowania za zapasy.
Z kolei pełnomocnik powodów mec. Janusz Siekański z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak argumentował, że należy tu zastosować przepisy Kodeksu Napoleona, obowiązujące na tych ziemiach do początku 1947 r. One do pożytków zaliczały wszystko, co właściciel w celu prawidłowego korzystania z nieruchomości na niej utrzymywał, nawet zwierzęta domowe.
Sąd Najwyższy przychylił się do tej argumentacji.
– To Kodeks Napoleona ma w tej sprawie zastosowanie, a on szerzej ujmował pożytki, tzw. prawo przybycia – powiedziała sędzia SN Katarzyna Tyczka-Rote – I ta szersza definicja ma zastosowanie niezależnie od tego, czy pożytki były skutkiem wojny, czy działalności Niemców. Dzieliły one los samej nieruchomości i należały do jej właścicieli. W konsekwencji SN zwrócił sprawę SA do ponownego rozpoznania.