Podczas jednej z rozpraw przed Sądem Najwyższym sędzia przywołał do porządku pełnomocniczkę: „Dałempani 10 minut (a była 11., może 12. minuta jej wystąpienia), powinna pani przerwać i przeprosić…”. I odebrał jej głos. Zwykle sądy nie są aż tak rygorystyczne, ale nawet 20 minut przeznaczone dla trzech czy czterech adwokatów powoduje, że na każdego wypada po pięć minut. Jak mają wygrać sprawę w tak krótkim czasie?
Kilkadziesiąt sekund na zainteresowanie
– W jednej ze spraw wnosiłem o uchylenie wyroku pierwszej instancji, wskazując, że sąd zapomniał o istotnych dowodach, co świadczyło o niezwykłej pobieżności i bałaganie – opowiada adwokat Maciej Ślusarek. – Rozprawa była mocno opóźniona, bo nie dojechała część akt z sądu okręgowego. Na salę rozpraw weszliśmy o godz. 16. Sędzia powiedział, że mamy po dwie minuty na wystąpienia. Moja klientka specjalnie przyjechała z zagranicy, więc wstałem i powiedziałem, że ta sprawa tak się właśnie toczy od początku: brak akt, brak dowodów, sąd, który nie ogląda całości akt. O dziwo, wygrałem! Staram się zawsze nie nadużywać wypowiedzi, mówię tylko to, co konieczne – dodaje mec. Ślusarek.
– Przemówienia sądowe nie muszą być długie, ale powinny być ciekawe – mówi adwokat Piotr Nowaczyk. – Dobrze adresować je do tych członków składu sędziowskiego, których podejrzewamy o słabszą znajomość akt. Jeżeli mówimy ciekawie, odkrywczo, dowcipnie, nikt nam nie przerwie, nawet gdy czasu jest mało. Pamiętam, jak zniecierpliwiony sędzia kazał obrońcom mówić jak najkrócej, bo spieszył się na pociąg. Ostatni obrońca powiedział jedynie „proszę o łagodny wymiar kary”. W przerwie spotkał się z wymówkami kolegów i pretensjami rodziny oskarżonego. Czy dobrze zrobił? Nie wiem, ale jego klient jako jedyny dostał wyrok w zawieszeniu – opowiada mec. Nowaczyk.
– Jeżeli nie jesteś w stanie przekonać w pięć minut, to nie przekonasz też w 50, więc od razu przechodzę do istoty. – To taktyka adwokata Andrzeja Michałowskiego. Uważa, że dobry adwokat wie, że zanudzanie słuchaczy jest gorsze od powściągliwości wystąpień. – Dlatego przygotowuję zawsze najkrótszą możliwą wersję wystąpienia, a w trakcie wypowiedzi jeszcze ją skracam. Czasy szczegółowych wystąpień minęły – dodaje mec. Michałowski.
Sędziego lepiej nie drażnić
Sądowy pośpiech krytycznie ocenia adwokat Marek Gromelski, znany w warszawskiej palestrze mówca:
– Uporczywe naciski administracyjne doprowadziły sądy do limitów wokandowych. Doszło do tego, że adwokat chcący przemówić to wróg, a zadający pytania świadkom i stronom to natręt. Już od dawna, jeśli widzę sygnał sędziego (czasami nawet mówi to wprost), że nie oczekuje, abym „gadał”, to ograniczam się do klasycznej formułki „wnoszę jak dotąd” i milczę. Gdy dostrzegam sprzyjające okoliczności, usiłuję coś powiedzieć, starając się dłuższą wypowiedzią nie zirytować sędziego, który przerwę może chcieć wykorzystać dla wypoczynku (co oczywiście rozumiem) albo do załatwienia czegoś w sekretariacie. Od dawna przemawiam z duszą na ramieniu, ponieważ odnoszę często nieodparte wrażenie, że im dłużej, im bardziej profesjonalnie mówię, tym gorzej dla sprawy i człowieka, którego reprezentuję.
Zdaniem mec. Dariusza Skuzy, szefa działu sądowego w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak, pełnomocnik przede wszystkim nie może zanudzić sędziów. Ci, zwłaszcza w wyższych instancjach, mają raczej wyrobione zdanie o orzeczeniu, więc rolą pełnomocnika jest zmienić ich nastawienie. – Przemówienie jak partia solowa w muzyce udaje się, gdy jest dobrze przygotowane. Wykonawca może się jednak czasem pogubić, musi więc wiedzieć, dokąd zmierza i jak ma zakończyć. Ważne, by nie dać sobie przerwać ani wytrącić z równowagi – dodaje mec. Nowaczyk.
Retoryka i prawo
Powściąganie pełnomocników w wypowiedziach każą postawić pytanie, jak się to ma do zasad procesu, w szczególności tej, że orzeczenie zapada dopiero po wysłuchaniu stron. Jerzy Naumann, znany adwokat, autor komentarza do kodeksu etyki adwokackiej, ocenia te ograniczenia bardzo krytycznie:
– Wystąpienia adwokackie są albo rzeczowe, albo od rzeczy. Te drugie można i należy umiejętnie powstrzymać. W grupie pierwszej mieszczą się jednak oracje, które szczególnie młodzi sędziowie odbierają jako odejście od rzeczowości. Powinni więc poczytać zbiory adwokackich mów sądowych oraz się zreflektować, że nie wszystko wiedzą najlepiej. Ograniczanie adwokata w rzeczowej, choćby oracyjnej wypowiedzi jest ograniczeniem prawa do obrony. Narzucanie limitu czasu ciężko narusza powagę sali sądowej i prawo do sądu. Co więcej, stanowi dowód, że wyrok został już wydany, a mowa adwokacka nie ma żadnego znaczenia.
Podobnie kwestię ocenia mec. Gromelski:
– Uważam, że swoboda wypowiedzi adwokata (jeśli korzysta z niej profesjonalnie) jest ważnym elementem prawa obywatela do sądu, a jej ograniczanie z jakichkolwiek względów narusza te prawa.
Inaczej na te sprawy patrzy adwokat Rafał Wąworek:
– Dobrze jest, gdy sędziowie wskazują pełnomocnikom, ile czasu mniej więcej mają mówić. Inaczej dochodziłoby do gadulstwa i przedłużania posiedzeń. Mecenas przyznaje jednak, że najważniejsze w wystąpieniu jest zainteresowanie sędziego najistotniejszym problemem, przedstawienie go w sposób logiczny, obrazowy, przytoczenie ciekawego porównania. – Przykładam dużą wagę do wystąpień sądowych, zwłaszcza mowy końcowej, która dojrzewa we mnie przez cały czas procesu – mówi mec. Katarzyna Leder Salgueiro.
Jakie znaczenie dla wystąpień prawników ma wprowadzenie obowiązku nagrywania rozpraw?
– Wszyscy lepiej się przygotowują do wystąpień. Słowa uciekają, a nagranie zostaje, może się z nim zapoznać klient i zrezygnować z niezbyt aktywnego prawnika – mówi mec. Skuza.