Rzeczpospolita, Marek Domagalski, opinia Dariusza Skuzy
Nowy kodeks cywilny umożliwi zawieranie drogą elektroniczną umów i zaciąganie zobowiązań, byle można było odczytać ich treść i adresata
Takie odformalizowanie czynności prawnych, które teraz wymagają pisma z podpisem, przewiduje projekt nowego kodeksu cywilnego.
Zdaniem Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, autora propozycji, i części prawników to odpowiedź na postęp techniki i nowe formy prowadzenia biznesu. Jednak są obawy, czy zmiany nie dadzą pola do popisu niesolidnym kontrahentom, nie mówiąc o oszustach.
Technika wymusza
– Nie da się ignorować rozwoju technicznego. Coraz więcej korespondencji biznesowej, zwłaszcza na większe odległości, odbywa się elektronicznie. E-maile, faksy są codziennością. Tymczasem w sądzie właściwie nie wiadomo, jaką mają wartość, jeśli w ogóle sąd chce się nad nimi pochylać. Dotyczy to zwłaszcza e-maili, esemesów, które nie zawierają podpisów – wskazuje Dariusz Skuza, partner w Kancelarii Sołtysiński, Kawecki, Szlęzak. – Dopuszczenie takich dokumentów ułatwiłoby prowadzenie biznesu, ale też rozstrzyganie sporu sądowego, zwłaszcza gdy druga strona nie zaprzeczy prawdziwości elektronicznego dokumentu.
Tą drogą idzie Komisja Kodyfikacyjna, która w projekcie pierwszej księgi kodeksu cywilnego przewiduje właściwie rewolucję form oświadczeń woli (czynności prawnych).
Przede wszystkim chce zdefiniować dokument, co samo ma wartość porządkującą, i co ważniejsze, zerwać z tradycyjnym rozumieniem dokumentu jako informacji utrwalonej wyłącznie na piśmie.
Dokumentem ma być treść oświadczenia woli lub innego oświadczenia, utrwalona w sposób umożliwiający jej zachowanie i odtworzenie; podpis nie będzie koniecznym jego elementem. Treść dokumentu może zostać dowolnie ujawniona: drukiem (znaki graficzne), dźwiękiem, obrazem, i na dowolnym nośniku: papier, urządzenie informatyczne.
Na końcu niebieski długopis
Ma być też ustanowiona nowa, dodatkowa szczególna forma oświadczeń woli, mianowicie dokumentowa (zamiast pisemnej dla celów dowodowych). Chodzi właśnie o uregulowanie wykonywania czynności prawnych za pomocą poczty elektronicznej lub esemesa, w praktyce zyskujących na znaczeniu.
Warunek ma być jeden: na końcu dokumentu zawierającego oświadczenie woli w nowej formie (tekstowej), a więc np. zobowiązania do sprzedaży, udzielenia kredytu itp., musi zostać położony podpis składającego oświadczenie lub ma on zostać oznaczony w inny sposób umożliwiający identyfikację (choćby wymagała ona użycia odpowiedniego sprzętu).
Proponuje się też bardziej szczegółowe dyrektywy interpretacyjne oświadczeń woli. Przypisano podstawowe znaczenie rozsądkowi i słuszności, co wynika z dotychczasowego dorobku nauki prawa, i podkreślono znaczenie zachowania się stron przed i po zawarciu umowy.
– To bardzo ważne zmiany na wypadek sporów, których się nie uniknie. Dlatego byłbym ostrożny w nadaniu rangi prawnej wszystkim tym nowym technikom. Z niektórymi jesteśmy lepiej obeznani, inne mogą być nadużywane, gdyż może być utrudniona kontrola, czy nie dokonywano na tych nośnikach (i kiedy) zmian – wskazuje Andrzej Michałowski, wiceprezes Naczelnej Rady Adwokackiej. – Z pewnością natomiast mogą one wszystkie służyć jako materiał dowodowy przy interpretacji zachowań negocjatorów czy samych umów. W razie sporu zresztą i tak na końcu poszukuje się „niebieskiego długopisu” czy zapisu na piśmie.
Komentuje Jacek Gołaczyński, sędzia, prof. Uniwersytetu Wrocławskiego
Wzorcem dla nowych oświadczeń woli jest niemiecka „forma tekstowa”, używana, gdy nie ma potrzeby dokonania czynności np. zawarcia umowy na piśmie lub elektronicznie, tj. opatrzenia jej podpisem elektronicznym lub własnoręcznym. Wystarczy dla jej dochowania tzw. ślad pisemny pozwalający na określenie osoby składającej oświadczenie w e-mailu czy faksie. W Europie zastępuje ona powszechnie dokumenty pisemne. Nie obawiam się oszustwa, gdyż i teraz autentyczność podpisów jest rzadko kwestionowana, podobnie zapewne będzie przy elektronicznych tekstach.