Możliwość przesuwania lekarzy między oddziałami to sposób na poradzenie sobie z brakiem rąk do pracy w szpitalach. Pomysł resortu zdrowia może jednak doprowadzić do wielu dramatów – uważa prawniczka.
Kolejnym pomysłem resortu zdrowia na poradzenie sobie ze skutkami wypowiadania klauzul opt-out przez lekarzy jest uelastycznienie grafików w szpitalach. Zmiany mają być wprowadzone rozporządzeniem w sprawie ogólnych warunków umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej. Były już minister Radziwiłł tłumaczył co prawda, że protest lekarzy to jedynie okazja do wprowadzenia zmian, które dojrzewały już od jakiegoś czasu. Wniosku tego nie potwierdza jednak treść uzasadnienia projektu rozporządzenia. Przewidziany termin wejścia w życie zmian to dzień po ogłoszeniu rozporządzenia. Skrócenie vacatio legis podyktowane jest koniecznością zagwarantowania ciągłości i dostępności świadczeń opieki zdrowotnej. Warto przypomnieć, że z końcem stycznia upłyną terminy wypowiedzenia opt-outów dokonanych w grudniu, co dodatkowo pogłębi problemy kadrowe w szpitalach.
Zaprojektowane zmiany przewidują, że dyrektorzy szpitali będą mogli zmieniać grafiki dyżurów, m.in. zmniejszać obsadę na dyżurach, przenosić lekarzy na inne oddziały czy powierzyć jednemu lekarzowi dyżur na kilku oddziałach w tym samym czasie. Lekarze protestują, że może dochodzić do sytuacji, w których będą zmuszani do pracy niezgodnie ze swoimi umiejętnościami. Projekt rozporządzania zawiera bowiem przepis wytrych – zmiany nie mogą naruszać wymagań dotyczących kwalifikacji osób wykonujących zawód medyczny.
Wymagania te są określone w ustawie o zawodach lekarza i lekarza dentysty. Uzyskanie prawa wykonywania zawodu uprawnia lekarza do dostępu do zawodu w pełnym zakresie. Zatem lekarz niebędący jeszcze specjalistą spełnia wymagania przewidziane przepisami, które umożliwiają mu wykonywanie czynności medycznych w różnych dziedzinach medycyny. Analogicznie – lekarz posiadający specjalizację z jednej dziedziny może się podjąć leczenia w innej. Ustawa nie dyskwalifikuje więc ortopedy od pełnienia dyżurów na oddziale ginekologii ani nie wyklucza dyżuru laryngologa na kardiologii. Nieliczne wyjątki są przewidziane w przepisach szczegółowych, dotyczą medycyny ratunkowej czy anestezjologii.
Oczywiście zarówno przepisy powszechnie obowiązujące, jak i Kodeks Etyki Lekarskiej stanowią, że lekarz przy wykonywaniu zawodu nie powinien wykraczać poza swoje umiejętności. Ta regulacja nie dotyczy jednak kwalifikacji do wykonywania zawodu, a właśnie to kryterium (zapewne nie bez powodu) występuje w projekcie rozporządzenia. Czy zmiany są potrzebne? W opinii ich zwolenników duża część problemów z obsadą wynika ze sztywnego i nieoptymalnego modelu organizacji dyżurów narzucanego przez aktualne przepisy. Przykłady znane mi z praktyki nie pozwalają na bezrefleksyjną akceptację tego poglądu. Rezydent II roku neurochirurgii, pełniąc samodzielny dyżur, musiał wybierać, którego z dwóch bardzo ciężko poszkodowanych w wypadku będzie operował najpierw, a który będzie musiał czekać, aż trafi na blok operacyjny po koledze, o ile w ogóle do tego czasu przeżyje.
Na oddziale laryngologii w szpitalu wojewódzkim telefoniczne dyżury pełnią na zmianę ordynator oraz dwóch rezydentów. Wyprzedzają więc wejście w życie kolejnego pomysłu – dyżurów telefonicznych. Lekarze rezydenci wysyłani są na samodzielne dyżury na SOR, gdzie mają do czynienia z nagłymi, różnorodnymi przypadkami, a od trafności ich decyzji w dużej mierze zależy, czy pacjent będzie żył. To nie są puste hasła o „sztywnymi nieoptymalnym modelu organizacji dyżurów”, tylko nasza rzeczywistość.
Konsekwencje wprowadzenia tych zmian mogą prowadzić do wielu dramatów. Nie bez powodu Związek Zawodowy Anestezjologów zapowiedział, że wszystkie zdarzenia niepożądane, w szczególności zgony hospitalizowanych pacjentów związane z brakiem personelu medycznego, będą podawane do publicznej wiadomości i zgłaszane organom ścigania. Ustawodawca spuentował jednak skutki regulacji jednym zdaniem, pisząc, że wprowadzane zmiany nie będą miały negatywnego wpływu na jakość udzielanych świadczeń. Pozostaje nam wierzyć na słowo.
Nie podzielam tego optymizmu. Nieprzemyślana reforma może stanowić furtkę do wielu nieprawidłowości, które odbiją się na bezpieczeństwie pacjentów oraz zwiększą i tak już wysokie ryzyko wykonywania zawodu lekarza.
Autorka jest adwokatem w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak – Kancelaria Radców Prawnych i Adwokatów, członkiem PEOPIL (Pan European Organisation of Personal Injury Lawyers)