Wszyscy się spieszą. Resort finansów z exit taxem, a przedsiębiorcy z ucieczką

Biznes wyprowadza się z Polski! Chce uciec na czas przed nowym podatkiem! Zaintrygowała państwa dzisiejsza okładka TGP? Działa na wyobraźnię, prawda? Ale do rzeczy. Wygląda na to, że za około cztery miesiące zacznie obowiązywać exit tax – podatek, który będzie musiał zapłacić każdy, kto chce przenieść swoje aktywa za granicę. Każdy, bo z sygnałów wysyłanych przez MF wynika, że nie chodzi tylko o przedsiębiorców, ale także o osoby fizyczne. Dlatego dziś jedni i drudzy chcą – przed tym haraczem za samo wyjście z kraju – uciec. Doradcy podatkowi przyznają, że w związku z planowanymi zmianami zaczął się ruch. Klienci pytają, na czym będzie dokładnie polegał exit tax, ile trzeba będzie zapłacić i czy warto ryzykować, a może od razu uciekać z finansami gdzie indziej. Niepewność i spotęgowane działania podatników, którzy od dłuższego czasu mierzą się z taką przeprowadzką, potęguje dodatkowo to, że nikt nie zna szczegółów polskiego exit tax. A istnieje podejrzenie, że MF pójdzie dalej, niż wymaga tego dyrektywa ATAD. Nie wyklucza ona bowiem możliwości szerszego wdrożenia przepisów i nie wskazuje wprost mechanizmu opodatkowania exit tax, w tym nie wskazuje stawki podatkowej. To państwa członkowskie muszą to ustalić we własnym zakresie. Dlatego tak istotny jest ostateczny model opodatkowania przygotowany przez Ministerstwo Finansów. A to, choć chce wprowadzić nowe prawo już za parę miesięcy, wciąż milczy… A zapytane przez nas o to, kiedy projekt zostanie upubliczniony, jeszcze nie odpowiedziało. Nie dziwi zatem, że przedsiębiorcy szturmują biura doradztwa podatkowego. Po co mają mierzyć się z czymś, czego mogą uniknąć.

Na dziś wiemy na pewno to, że z samego wprowadzenia exit tax MF nie zrezygnuje. Do jego wprowadzenia zobowiązuje nas bowiem dyrektywa ATAD. Ale co ciekawe, na implementowanie przepisów daje nam czas do końca grudnia 2019 r. Ale my chcemy je mieć już rok wcześniej. Wszyscy się zatem spieszą – resort z exit taxem, a podatnicy z ucieczką przed nim.

ŁUKASZ ZALEWSKI
Nowe prawo już od stycznia?

Przedsiębiorcy, którzy decyzje biznesowe o wyprowadzce z Polski mają już za sobą, przyspieszyli działania i chcą zmienić rezydencję podatkową jeszcze przed końcem tego roku. Powód? Exit tax, który niebawem ma być u nas wprowadzony.

Co prawda czas na to mamy do 31 grudnia 2019 r., ale jak powiedział DGP Maciej Żukowski, dyrektor departamentu podatków dochodowych w Ministerstwie Finansów, resort chce, aby nowe rozwiązania weszły w życie już od początku 2019 r. Czasu zostało zatem niewiele i nie ma co liczyć, że resort ze swoich planów się wycofa. Exit tax (więcej patrz ramka) prędzej czy później i tak zostanie wprowadzony, bo zobowiązuje nas do tego Dyrektywa Rady (UE) 2016/1164 z 12 lipca 2016 r. ustanawiająca przepisy mające na celu przeciwdziałanie praktykom unikania opodatkowania, które mają bezpośredni wpływ na funkcjonowanie rynku wewnętrznego (dalej: dyrektywa ATAD). Doradcy podatkowi przyznają: zainteresowanie podatkiem od wyjścia jest obecnie duże. Wielu przedsiębiorców planujących przenieść swoje biznesy za granicę chce to zrobić już teraz, aby po zmianach uniknąć płacenia haraczu za samo przejście. – Polski przedsiębiorca rozważa przeniesienie swojego biznesu prowadzonego w formie polskiej spółki kapitałowej za granicę i niekoniecznie musi się to wiązać z chęcią poprawy struktury opodatkowania, lecz najczęściej ma rzeczywiste uzasadnienie ekonomiczne, np. związane z ekspansją zagraniczną, wejściem na nowe rynki, poprawą finansowania, a także zabezpieczeniem najbliższych – mówi Stanisław Gordziałkowski, adwokat i doradca podatkowy w kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak. A Tomasz Krzywański, adwokat z GWW, dodaje, że zmianę rezydencji podatkowej przed wprowadzeniem nowych przepisów rozważa też wiele osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej, bo zgodnie z ostatnimi informacjami exit tax ma dotyczyć również ich. W efekcie ci, którzy do tej pory płacili podatki w Polsce, zamiast tego mogą zdecydować się zasilać budżety innych państw, które nie nakładają na nich takich ograniczeń. – Ma to tym bardziej znaczenie, jeśli weźmiemy pod uwagę też dużą podwyżkę podatków dla najbogatszych, czyli daninę solidarnościową – przyznaje Tomasz Krzywański.

Jednocześnie podkreśla, że podatek od wyjścia może zniechęcać zagranicznych inwestorów do wejścia do Polski. – Jeżeli bowiem z inwestycją będzie wiązała się w przyszłości konieczność zapłaty podatku na wyjściu, to wielu przedsiębiorców poważanie się zastanowi, zanim ulokuje inwestycję w Polsce – przyznaje ekspert GWW. A jeśli taki efekt faktycznie wystąpi, to będzie to oznaczało, że z jednej strony rząd chce zachęcić zagranicznych inwestorów do lokowania kapitału w Polsce, o czym świadczy wprowadzenie jednej strefy ekonomicznej na terenie całego kraju, a z drugiej zniechęca do tego, wprowadzając exit tax.

Ministerstwo zwleka z projektem

– Trudno jednak przewidzieć, w jakim kształcie ostatecznie rząd zaproponuje nowe przepisy w tym zakresie. Choć z informacji prasowych wynika, że projekt ustawy jest gotowy i przepisy mają zostać wprowadzone do końca 2018 r. (do momentu zamknięcia tego numeru DGP projekt nie został jednak opublikowany – przyp. red.). To powoduje, że wszyscy zainteresowani, a w szczególności przedsiębiorcy, mają prawo czuć się niepewnie – mówi Katarzyna Ciesielska, doradca podatkowy i menedżer w Grant Thornton.

Dla firm i przedsiębiorców to zła wiadomość. Zdaniem ekspertki, jeśli przepisy miałyby zacząć obowiązywać od początku 2019 r., to już dziś powinno się o nich otwarcie mówić, konsultować, tak by podatnicy mieli jasność co do opodatkowania przy przenoszeniu aktywów z jednego kraju do drugiego. – Istotne jest, jak będą wyglądały polskie przepisy dotyczące exit tax – przyznaje Tomasz Krzywański, adwokat z GWW. Przykładowo we Francji, zanim wycofano się z exit taxu, istniała możliwość uzyskania zwolnienia z podatku, jeśli zmieniając rezydencję, podatnik zadeklarował, że nie sprzeda swojego majątku przez kolejne osiem lat. Rozsądnym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie podobnej regulacji do polskich przepisów – podpowiada.

Dyrektywa ATAD dotyczy opodatkowania firm. Jednak według zapowiedzi przedstawicieli MF podatkiem od wyjścia (przeprowadzki do innego kraju) mają zostać objęte w Polsce również osoby fizyczne.

To nas czeka

Exit tax oznacza konieczność zapłaty podatku w związku ze zmianą rezydencji podatkowej (miejsca prowadzenia działalności lub miejsca zamieszkania). Podatnicy, którzy przeniosą swoją rezydencję podatkową, siedzibę, zakład lub inne aktywa za granicę, będą musieli zapłacić podatek od hipotetycznego dochodu będącego różnicą pomiędzy wartością rynkową ich aktywów majątkowych a ich wartością podatkową (kosztami jego nabycia lub wytworzenia, które nie zostały wcześniej zamortyzowane).

Z jednej strony takie rozwiązanie pozwalałoby Polakom nadal swobodnie migrować, ograniczając zarazem przypadki zmiany rezydencji wyłącznie w celu osiągnięcia korzyści podatkowej. Ponadto – dodaje ekspert GWW – exit tax nie powinien dotyczyć osób, które są polskimi rezydentami przez krótki okres czasu, np. tzw. ekspatów. – Przykładowo, przepisy francuskie wyłączały z zakresu exit tax osoby, które były rezydentami podatkowymi Francji przez nie więcej niż sześć lat – tłumaczy Tomasz Krzywański. Exit tax nie zniechęcałby wtedy inwestorów do lokowania inwestycji w Polsce.

 (…)

Teraz przenosiny bez obciążeń fiskalnych

Obecne regulacje w Polsce i na świecie pozwalają przenieść majątek za granicę bez podatku od hipotetycznych zysków. A sposobów na to jest kilka. Pytanie tylko o powód takiego działania

Część firm chce po prostu rozszerzyć swoją działalność na inne kraje europejskie i pozaeuropejskie. Część właścicieli chce jednak przejść na emeryturę, spędzić ją w jednym z krajów za granicą i przekazać przy okazji majątek rodzinie. Eksperci podkreślają, że zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku motywem działania przedsiębiorcy nie są kwestie podatkowe, optymalizacje czy chęć uniknięcia podatku, ale powody biznesowe, rodzinne czy troska o to, aby syn czy córka dostawali środki przez całe życie, a nie jednorazowo i w całości. – Przeniesienie swojego biznesu prowadzonego w formie polskiej spółki kapitałowej za granicę najczęściej ma rzeczywiste uzasadnienie ekonomiczne, np. związane z ekspansją zagraniczną, wejściem na nowe rynki, poprawą finansowania, a także zabezpieczeniem najbliższych – przyznaje Stanisław Gordziałkowski, adwokat i doradca podatkowy w Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.

To ważne w kontekście funkcjonujących obecnie klauzul antyoptymalizacyjnych, które pozwalają fiskusowi na domiar podatku, gdy działania przedsiębiorcy podyktowane są względami podatkowymi. Eksperci przyznają jednak, że nawet jeśli głównym powodem działania są względy biznesowe lub rodzinne, to niejako przy okazji może wystąpić efekt podatkowy w postaci np. konieczności zapłaty niższego podatku za granicą niż w Polsce lub uniknięcie np. exit taxu.

Spółka holdingowa za granicą

Podstawowym i najprostszym rozwiązaniem, aby przenieść się za granicę i przy okazji docelowo uniknąć przygotowywanego exit taxu, jest założenie zagranicznej spółki holdingowej (np. w Luksemburgu, Holandii lub innej jurysdykcji z UE) – przyznaje Stanisław Gordziałkowski. Tłumaczy, że w tym przypadku rzeczywisty biznes (np. zakład produkcyjny, fabryka itp.) pozostaje własnością polskiej spółki (będącej córką zagranicznej spółki holdingowej). W celu zatem uproszczenia struktury kolejnym etapem może być likwidacja polskiej spółki córki lub jej przejęcie przez spółkę holdingową (w ramach połączenia transgranicznego, które jest coraz bardziej popularne w Polsce).

– Widzimy obecnie, że wielu podatników planując międzynarodową ekspansję handlową, rozważa założenie zagranicznej spółki holdingowej, pod którą działają krajowe spółki operacyjne. Rozwiązanie to, choć zwiększa koszty działalności, faktycznie ma sens, zwłaszcza kiedy działalność dotyczy krajów germańskich – dodaje Tomasz Krzywański, adwokat z GWW. Inaczej jest bowiem odbierana przez lokalnych kontrahentów spółka z dopiskiem GmbH czy B. V. (odpowiedniki polskiej sp. z o.o.), niż gdyby prowadzić działalność zagraniczną za pośrednictwem polskiego podmiotu z polskim adresem. – Wbrew pozorom utworzenie zagranicznej spółki holdingowej jest prostym i dość tanim rozwiązaniem – wyjaśnia Stanisław Gordziałkowski. Udziałowiec polskiej spółki kapitałowej wnosi bowiem posiadane udziały (akcje) do nowo utworzonej spółki zagranicznej (np. w Luksemburgu). A koszt założenia spółki holdingowej w Luksemburgu (działającej w formie SARL, tj. odpowiednika polskiej spółki kapitałowej) to ok. 2500 euro netto. Do tego dochodzi ok. 3000 euro netto za obsługę wniesienia udziałów w polskiej spółce do spółki luksemburskiej oraz co najmniej ok. 3000 euro za roczną obsługę – dodaje. Zwraca uwagę, że co do zasady wniesienie przez przedsiębiorcę udziałów (akcji) w polskiej spółce do spółki luksemburskiej stanowi tzw. transakcję wymiany udziałów i jest neutralne podatkowo (przy założeniu, że następuje z uzasadnionych przyczyn ekonomicznych). – W wyniku tej transakcji polski przedsiębiorca staje się udziałowcem spółki zagranicznej (np. SARL w Luksemburgu), która jest udziałowcem polskiej spółki. Zyski wypłacane przez polską spółkę do spółki holdingowej (dywidenda) są wolne od podatku u źródła w Polsce, a także od podatku dochodowego w kraju rezydencji spółki holdingowej znajdującej się w UE (co wynika z implementacji przepisów dyrektywy UE, w tym w szczególności tzw. Parent Subsidiary Directive) – kontynuuje Gordziałkowski.

Jest to korzystne rozwiązanie, bo posiadanie zagranicznej spółki holdingowej otwiera przed polskim przedsiębiorcą (inwestorem) nowe możliwości. Przykładowo, jak wskazuje nasz rozmówca, zagraniczna spółka może pełnić rolę skarbonki dla polskiego przedsiębiorcy (który będzie w niej trzymał zyski wypłacone z polskiej spółki bez podatku). Takie zyski mogą być reinwestowane przez spółkę holdingową w formie pożyczek udzielanych polskiej spółce, za które będzie ona płacić odsetki stanowiące koszt uzyskania przychodów w Polsce (a zatem zmniejszające dochód polskiej spółki opodatkowany CIT). Często zdarza się też, że zagraniczna spółka holdingowa staje się właścicielem znaku towarowego, który jest wykorzystywany przez polskie spółki, za co płacą one należności licencyjne stanowiące dla polskiej spółki koszt uzyskania przychodów (z zastrzeżeniem ograniczeń wynikających z przepisów podatkowych).

– Udziały w zagranicznej spółce holdingowej polski przedsiębiorca może też darować swoim najbliższym lub zapisać im w testamencie. W każdym przypadku taka darowizna czy spadek na rzecz osób z tzw. zerowej grupy podatkowej wolna będzie od podatku od spadków i darowizn na zasadach ogólnych – mówi mec. Gordziałkowski.

Uproszczenie struktury

Następnym krokiem po utworzeniu spółki holdingowej jest uproszczenie struktury firm. Jak wyjaśnia dalej ekspert kancelarii SKS, posiadając zagraniczną spółkę holdingową, przedsiębiorca może zdecydować o likwidacji spółki krajowej, a przez to o przeniesieniu całego majątku w Polsce bezpośrednio na własność spółki zagranicznej.

Co do zasady likwidacja polskiej spółki kapitałowej powinna być neutralna podatkowo. Z uwagi na art. 14a ust. 1 ustawy o CIT wątpliwości budzi jednak to, czy wartość rzeczowych składników majątku likwidowanej spółki kapitałowej nie stanowi dla niej przychodu podatkowego (tak jakby spółka „sprzedawała” te składniki do spółki zagranicznej). Przy czym w niedawnym wyroku z 31 lipca 2018 r. (sygn. akt II FSK 2049/16) Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że art. 14a ust. 1 ustawy o CIT dotyczy świadczeń o charakterze datio in solutum (tj. wykonania świadczenia rzeczowego w miejsce świadczenia pieniężnego), podczas gdy przekazanie majątku likwidacyjnego stanowi zobowiązanie wynikające wprost z przepisów kodeksu spółek handlowych (nie jest świadczeniem zamiennym). W konsekwencji sąd uznał, że po stronie likwidowanej spółki kapitałowej nie powstaje przychód podatkowy.

Kiedy bez likwidacji

– Nie zawsze jednak likwidacja spółki polskiej może być możliwa, w szczególności gdy spółka ma zaciągnięte kredyty, umowy z kontrahentami, pracowników itp. – zaznacza Stanisław Gordziałkowski. Wówczas alternatywnym rozwiązaniem uproszczenia struktury jest przejęcie polskiej spółki przez spółkę holdingową. – Takie transakcje zdarzają się coraz częściej. Wprawdzie nie są one tanie (sam koszt obsługi prawnej to ok. 19 tys. euro), ale mają wiele zalet – komentuje adwokat. Podstawową korzyścią połączenia (która nie istnieje przy likwidacji) jest sukcesja prawno-podatkowa, tj. spółka zagraniczna jest prawnym i podatkowym kontynuatorem działalności gospodarczej polskiej spółki (np. z automatu staje się stroną umów zawartych przez polską spółkę, pracodawcą, wierzycielem, podatnikiem uprawnionym do rozliczenia faktur wystawionych na polską spółkę itp.). Połączenie spółek jest też neutralne podatkowo (zasadniczo nie wiąże się z żadnymi obciążeniami podatkowymi, przy założeniu istnienia uzasadnienia ekonomicznego, które nie jest trudne do wykazania).

Minusem tego rozwiązania jest to, że pozostały w Polsce majątek może zostać uznany za tzw. zakład (stałą placówkę) w rozumieniu umów o unikaniu podwójnego opodatkowania, a w konsekwencji spółka luksemburska (jako podatnik CIT) będzie musiała płacić w Polsce CIT od dochodów alokowanych do takiego zakładu. Przy czym późniejsze przelanie takich zysków (opodatkowanych już w Polsce CIT) zasadniczo powinno być neutralne podatkowo.

Kontrola przede wszystkim

– W wyniku połączenia lub likwidacji polskiej spółki cały biznes zostaje w sensie prawnym przeniesiony za granicę. Prawo własności do majątku pozostałego w Polsce przysługuje bowiem spółce zagranicznej. Polski przedsiębiorca zachowuje oczywiście nad wszystkim kontrolę jako właściciel udziałów spółki zagranicznej – tłumaczy ekspert z SKS. Dodaje, że tak długo, jak spółka zagraniczna nie wypłaca zysku (dywidendy), polski przedsiębiorca nie płaci podatku. Wypłata dywidendy może podlegać opodatkowaniu u źródła w kraju siedziby spółki zagranicznej, przy czym zasadniczo pobierany podatek nie powinien być wyższy niż wynikający z zawartej przez Polskę umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania (np. w przypadku Luksemburga czy Holandii będzie to 15 proc.). – Natomiast polski przedsiębiorca pobrany za granicą podatek może zasadniczo odliczyć od polskiego PIT, płaconego w Polsce od dywidendy. A zatem i tak łączne obciążenie podatkiem nie powinno przekroczyć 19 proc. (czyli tak jakby dywidenda była wypłacana przez polską spółkę) – konkluduje Stanisław Gordziałkowski.

Zachęcamy do zapoznania się z pełną publikacją.

Powiązane