Andrzej Sapkowski otwiera puszkę Pandory

Jeśli spór Andrzeja Sapkowskiego z CD Projektem zakończy się wyrokiem korzystnym dla pisarza, artykuł 44 prawa autorskiego może zacząć siać popłoch niczym strzyga w Wyzimie

Wezwanie skierowane przez pełnomocników Andrzeja Sapkowskiego do CD Projektu, w którym domagają się dla niego dodatkowego wynagrodzenia, rozpaliło emocje czytelników, graczy oraz inwestorów giełdowych. Producent gier twierdzi, że nie chce zwady z pisarzem, autorem cyklu książek o Wiedźminie, ale chce uszanowania podpisanych do tej pory kilku umów. Potencjalny wyrok sądu w tym sporze może mieć konsekwencje wykraczające daleko poza obszar bezpośrednio zainteresowanych stron.

Pełnomocnicy Andrzeja Sapkowskiego, w piśmie do CD Projektu, powołują się na prawie nie wykorzystywany do tej pory artykuł 44 prawa autorskiego, który mówi krótko: „W razie rażącej dysproporcji między wynagrodzeniem twórcy a korzyściami nabywcy autorskich praw majątkowych lub licencjobiorcy, twórca może żądać stosownego podwyższenia wynagrodzenia przez sąd”.

— Orzecznictwo związane z tym artykułem jest bardzo skąpe — zaledwie kilka spraw było rozstrzyganych w oparciu o wspomniany art. 44. Uczestniczyłam w jednej z nich, w której autor ilustracji do lektury szkolnej domagał się podwyższenia wynagrodzenia. Pozew został oddalony, ponieważ nie było żadnych przesłanek co do tego, że to właśnie ilustracje wpłynęły na sukces sprzedażowy — mówi prof. dr hab. Elżbieta Traple z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy.

„Będzie strach tam, będzie drżenie, przyjdzie sędzia sądzić ziemię…

Jeśli doszłoby do procesu, który zapewne ciągnąłby się niczym trylogia husycka, byłaby to pierwsza tak duża sprawa rozstrzygana na podstawie art. 44.

— Jeśli zapadłby wyrok niekorzystny dla CD Projektu, może to stać się modelem dla następnych tego typu procesów. Branż związanych z prawami autorskimi jest dosyć dużo, więc możemy sobie wyobrazić, że podobne problemy rażącej dysproporcji mogą mieć istotne znaczenie także w branży informatycznej — mówi prof. dr hab. Elżbieta Traple.

Niekorzystny wyrok mógłby więc spowodować lawinę podobnych pozwów i położyć się cieniem na branżach kreatywnych i nie tylko. CD Projekt ani Andrzej Sapkowski nigdy nie ujawnili kwot, jakie autor otrzymał na mocy podpisanych umów.

— Gdyby sąd zdecydował się na zasądzenie odszkodowania w kwocie, o której mowa w mediach (60 mln zł — red.), u wielu twórców pracujących nad najróżniejszymi projektami, które odniosły spektakularny sukces, może pojawić się myśl, aby dodatkowo podnosić roszczenia z art. 44 ustawy — mówi mec. Mikołaj Sowiński z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
Zwraca uwagę, że na trudnym rynku usług kreatywnych panuje duża konkurencja. To stwarza potrzebę szukania dodatkowych źródeł finansowania.

— Często zgłaszają się do nas podmioty z problemami wynikającymi z tego, że umowy, na podstawie których nabyli kiedyś prawa autorskie, zawierały luki, które starali się wykorzystać zbywcy takich praw. Jeśli teraz na rynek pójdzie mocny sygnał: „sprawdźcie, ile zarobił producent na waszych utworach, a ile wy”, to może doprowadzić do wielu sporów, które nie są dobre dla stabilności obrotu — mówi Mikołaj Sowiński.

…a roztrząsać wszystko wiernie”*

Prawnicy nie mają wątpliwości, że potencjalna sprawa będzie bardzo trudna dowodowo. Trzeba udowodnić, że zyski CD Projektu uzyskane z eksploatacji utworu pozostają w rażącej dysproporcji do wynagrodzenia otrzymanego przez autora.

— Jest normalne, że zyski nabywcy z rozpowszechniania utworu przewyższają wynagrodzenie wynikające z umowy. Chodzi jednak o sytuację, w której relacja pomiędzy wynagrodzeniem ustalonym w umowie a zyskiem z eksploatacji była rażąco zachwiana. Te nadzwyczajne korzyści muszą dodatkowo wynikać z wkładu autora, a nie być efektem działań nabywcy praw autorskich, takich jak nadanie szczególnej formy wizualnej, dodanie muzyki, reżyseria, czy wreszcie doskonała promocja. Sędziemu będzie bardzo trudno to rozstrzygnąć w przypadku, gdy mamy do czynienia z takim utworem jak gra, na którą składa się twórczość wielu autorów, podobnie jak w przypadku dzieła audiowizualnego — mówi Elżbieta Traple.

Zwraca jednocześnie uwagę, że u podłoża przyjętej regulacji leży „rażąca” dysproporcja, a więc taka, która każe przyjąć, że wypłata wynagrodzenia ustalonego w umowie byłaby „rażąco” niesprawiedliwa dla twórcy.

— Sąd ma orzec w takiej sytuacji wynagrodzenie stosowne; ustawa nie określa, jaką część korzyści ma stanowić wynagrodzenie. Sądy korzystają tu z pewnej elastyczności i powinny brać pod uwagę właściwe wyważenie interesów stron — mówi prawniczka.

„A potem świat znowu zaczął istnieć, ale istniał zupełnie inaczej”**

Polska ustawa o prawie autorskim, w ślad za uregulowaniami w Unii Europejskiej, kładzie nacisk na ochronę twórców, stawiając ich zazwyczaj w lepszej sytuacji prawnej niż podmioty, które nabywają prawa autorskie czy uzyskują licencje. Mec. Mikołaj Sowiński zwraca uwagę, że poza art. 44 jest to widoczne w art. 68 ustawy, który bardzo utrudnia uzyskanie długoterminowych licencji bez ryzyka ich wypowiedzenia przez twórcę. Wspomniane artykuły zwiększają ryzyko prowadzenia biznesu w branżach kreatywnych.

— To stwarza problemy w obrocie, szczególnie międzynarodowym. Firmy zagraniczne, które kooperują z producentami gier, filmów, czy innych prac twórczych, często są zaniepokojone czy to ryzykiem roszczeń finansowych w przyszłości w oparciu o art. 44 ustawy, czy to trwałością licencji, które uzyskują. Nie jest to moim zdaniem dobre dla obrotu. Każdy produkt, który odnosi sukces, najpierw wymaga wielu inwestycji, ale też podjęcia ryzyka finansowego, którego twórcy zazwyczaj nie są gotowi ponosić — mówi prawnik.

W pewnym sensie artykuł 44 wprowadza zachwianie pewności kontraktowej.

— Nabywca praw autorskich może być na jego podstawie narażony na dopłatę, której nie przewidział w swoim budżecie. Nie oceniamy tutaj dysproporcji między wynagrodzeniem a oczekiwanymi zyskami, ale dysproporcję, która pojawi się po pewnym okresie eksploatacji utworu, a więc oceniamy sytuację ex post — mówi prof. dr hab. Elżbieta Traple.

Art. 44 ustawy zawiera normę bezwzględnie obowiązującą, co oznacza, że w praktyce trudno zabezpieczyć się przed jego konsekwencjami.

— Można minimalizować ryzyko sporu w przyszłości, np. wprowadzając w umowach z autorami oświadczenie, że zdają sobie sprawę, iż produkt może odnieść sukces, a wynagrodzenie płacone twórcy będzie adekwatną kompensatą również w takich sytuacjach, ale nie eliminuje to w zupełności ryzyka prawnego — radzi Mikołaj Sowiński.

*fragment „Dies Irae” w tłumaczeniu Anny Kamieńskiej,
**fragment książki „Ostatnie życzenie”, Andrzeja Sapkowskiego

Powiązane